Dla Zeusa , Hery i Chucka Norisa...
Bianca
Biegłam.
Traciłam siły.
Muszę odpocząć.
Pomyślałam.
Tak. Wiem. Ale oni cie znajdą.
Powiedziała Chio.
Tak znajdą mnie i będą żądać wyjaśnień...
Nie mogę.
W sumie jeśli niema łowczyń to mnie tak prędko nie znajdą.
Pomyślałam.
Uśmiechnęłam się.
-Jest!!! Bianca stój , zaczekaj!!-usłyszałam. Uśmiech zszedł mi z twarzy.
Chciałam biegnąć dalej gdy ktoś sie na mnie rzucił. Upadłam plecami do ziemi. Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to wielki smutne brązowe oczy. Wstrzymałam oddech. Ta osoba zbliżyła usta do moich.
Pocałowała mnie.
Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę że tą osobą był Leo.
Odepchnęłam go.
-Zejdź ze mnie!-krzyknęłam.
Leo spojrzał na mnie.
-Bianca. Co ci takiego zrobiłem?-spytał.
Byłam zła , smutna i zmęczona.
-No właśnie. Nic. Ale co mi nie powiedziałeś ?! -krzyknęłam.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć dostałam wiadomość od Chione.
Idą.
-O nie. -szepnełam.
-Co?-spytał Leo.
Niemiałam czasu na wyjaśnienia.
-Bob! Potrzebuje twojej pomocy. Załatw jakiś szybki transport.-powiedziałam. Leo patrzył się na mnie z litością.
-Kim jest Bob?-spytał.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć.
Usłyszałam ryk silnika samochodu.
Bob chwycił mnie i Leo w pasie i szybko wsadził nas na tylne siedzenie auta.
-Ej! On tu zostaje!-zaprotestowałam.
Leo spojrzał na mnie.
Był przerażony.
Bob ruszył.
-Wyrzucimy go po drodze-powiedział.
Nie to jest absurdalne!
Jak tak można?!
Bianca,On kocha inną.
Przypomniała mi Chione.
Tak wiem. Niemówmy już o tym!
Odpowiedziałam.
-Nie Japetosie. On zostaje z Nami. Musi Biance coś wyjaśnić.-odezwała się Chione.
Leo zamarł.
Zdziwiłam się.
Tylko ja słyszę...
-Witaj Leonie-syknęła bogini.
Leo krzyknął.
Wcisnął się bardziej w fotel.
-Ja się tylko witałam -powiedziała.
Siedziała na miejscu obok kierowcy.
Ja siedziałam za nią a Leo za kierowcą czyli za Bobem.
-Wiem. Ale jak widać On się boi-powiedziałam lekko.
-A ty się nie boisz?! Zostaliśmy uprowadzeni przez królową zimy i sprzątacza!!!-pisnął Leo.
-Ej! Licz się ze słowami!-krzyknął Bob.
-Oh. Biedne dziecko. Jak się domyśliłam znasz już Chione a to jest Japetos.-przedstawiłam.
-Mów mi Bob-powiedział tytan.
-Eee hej Bob . No to dokąd jedziemy? -spytał Leo.
-Właśnie , gdzie ?-spytałam.
Ci co siedzieli z przodu uśmiechnęli się.
-Niespodzianka.-powiedziała bogini.
-Widzisz?-szepnął Leo.
-Co?-spytałam.
Chłopak spojrzał szeroko otwartymi oczami w stronę moich sojuszników.
-Pewnie oddadzą nas w ręce Gai -odszepnął.
Wszyscy oprócz zdezorientowanego Leona zaśmiali się.
-Coś kiepsko z twoim zaufaniem. Nie ufasz mi?-spytałam.
Ej Chione ! Mam nowe motto życiowe !! Obczaj. Blisko a zarazem daleko. Rozumiesz?
Pomyślałam . Chione uśmiechnęła się.
Hahaha. Pomysłowe !
Odpowiedziała.
-Ufam. Ale czy ty mi też ? -spytał się Leo.
Patrzył na mnie.
Wbiłam wzrok w okno.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Moje zaufanie do ciebie zostało rozbite tak samo jak moje serce.-powiedziałam.
Spojrzałam na Leo.
Był smutny.
Wyglądał tak żałośnie że chciałam go przytulić.
-Przez kogo?-spytał.
-Przez ciebie.-wydusiłam.
Do moich oczu naleciały łzy.
Kochana , spokojnie , zero emocji , załóż poker face .
Szepnęła mi w głowie Chio.
Zdałam sobie sprawę że w aucie zapadła cisza.
-Dlaczego?-kolejne pytanie.
Nic nie powiedziałam.
-Mogę to naprawić?-spytał.
-Naprawić możesz maszynę !!!! A wiesz kto ci pomoże? Kalipso !-krzyknęłam.
Leo zatkało.
-O czym ty mówisz?-spytał.
-Powinieneś się domyślić!-krzyknęłam.
Zapadła cisza.
-Ja jej nie kocham.-powiedział spokojnie Leo.
-Nie wcale.-powiedziałam sarkastycznie.
-Naprawdę.-szepnął.
-Nie kochasz jej ale nad tobą i nią wisi wielka więź która przewyższa inne emocje , uczucia.-odezwała się Chione.
-Chio , o czym ty mówisz?-spytałam.
Leo jej nie kocha !!!!!!!!!!!!!!!!!
Styksie!!!!!!!
Boreaszu!!!
Nie mogę uwieżyć!!!!!!
-Leo przysiągł na Styks że odnajdzie wyspę Kalipso. Niestety to jest nie możliwe.-powiedziała.
-Dlaczego?-spytał Leo.
-Bo Kalipso sama się wyzwoliła a pomogła jej Gaja i teraz ona jest w obozie a wszystcy pobiegli za mną, jeśli ona wszystko zniszczy i wprowadzi armię to pomyślą że chciałam odwrucić uwagę...-powiedziałam.
-Zaraz , to Kalipso jest w obozie?-spytał Leo.
-Kalipso jest Kate-powiedziałam.
Spojrzałam w brązowe oczy Leo.
Ojo....
~Ana
pierwsza! :) słuchaj kobieto, ja nie rozumiem, co cię napadło, ale to jest świetne :D pisz jak najszybciej weny życzę i jak słowo honoru, tak naplątałaś, że ja już się nie łapię, ale to chyba dobrze :)))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDedykacja mnie rozwaliła nie powiem xD
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę fajny :D Czy tylko mi gdy czytam "wyglądał tak żałośnie że chciałam go przytulić" wyobrażam sobie pluszowego misia który boi się Oktaviana i płacze? xD
Fajnie że wszystko z tą Calipso się wyjaśniło :) Ale jak dalej chcesz się wtrącać w przeszłość Leośka to może od razu o tym jak to Leo zbombardował Obóz Jupiter w Znaku Ateny? :D Tyle mam do powiedzenia na ten temat xD Może się teraz Bianki uczepisz? ;)
I weź napis coś oczałkami Leośka :D
Jest jedno coś czeg nie rozumiem... Czemu bianca nie uciekala cieiem skoro potrafi?
OdpowiedzUsuń